Orgazm w kilka chwil? Proszę bardzo!

Patchy Paul G5 – wibracje, które zaskakują głęboko

 

Dziś przetestuję dla Was jeden z flagowych produktów niemieckiej marki Fun Factory. Zapraszam do lektury!

W dzisiejszych czasach, istnieje wiele różnych wibratorów o różnych kształtach i rozmiarach. Niektóre są bardzo ekspresyjne i od razu pochwycisz ich zastosowanie, inne zaś są bardziej dyskretne i tajemnicze, niezbyt rzucające się w oczy.

Po otwarciu opakowania od Fun Factory, natrafimy na wyraźnie, w kształcie ukrytą, erotyczną zabawkę, w intensywnym odcieniu zieleni. Ale czy to wszystko?

Z gadżetu spogląda na nas sympatyczna buźka.

Patchy Paul G5- niepozorna, śmieszna zabawka czy wibrator o ogromniej mocy?

Jedno i drugie.

Patchy Paul oraz dwa inne flagowe modele niemieckiej marki Fun Factory (Big Boss i Tiger) oznaczone symbolem G5, to najnowsza generacja. Mają one mocniejszy silnik niż poprzednie wersje, różnią się rozmiarem, giętkością i posiadają nowy panel sterowania.

Zarówno Paul jak i poprzednie wersje tej zabawki zostały zaprojektowane tak, aby stymulować punkt G.

Stworzony z przyjemnego w dotyku silikonu, łatwego w utrzymaniu w czystości. Zaokrąglony uchwyt sprawia, że z łatwością się go trzyma a zabawka nie wyślizguje się z ręki. Jak większość gadżetów od Fun Factory, Patchy Paul ładuje się przez kabel USB lub dzięki ładowarce Click’n’Charge. To super sprawa, jeśli mamy więcej gadżetów tej marki: jedna ładowarka przydaje się do innych modeli.

A co z działaniem?

Do wyboru mamy aż 12 intensywnych trybów. Na początku zastanawiałam się jak sprawdzi się do stymulacji łechtaczki. Pomyślałam, że warto połączyć go z jakimś mini masażerem z mojej kolekcji, tak, aby zapewnić sobie doznania od strony wewnętrznej oraz łechtaczkowej. Stwierdziłam, że dam mu szansę na razie bez wspomagania, które zawsze mogę włączyć w trakcie zabawy.

Intuicja mnie nie zawiodła. Nie wiem, czy to kształt, design czy intensywność modułów sprawiły, że szczyt nastąpił… już po niecałej minucie. Byłam zaskoczona. Może to przypadek? Dwa dni później znów po niego sięgnęłam i znów orgazm nastąpił po kilkudziesięciu sekundach. I to bez stymulacji łechtaczki. Sama intensywność również była głębsza.

Używając go bezspośrednio do masażu clitoris może być zbyt intensywny. Ja zrezygnowałam, wolę delikatniejsze masażery.

 

Podsumowując:

 Niech Was nie zmyli sympatyczna buźka, ten wibrator to prawdziwa maszyna. Myślę, że doskonale nada się dla kobiet, które nigdy nie szczytowały lub mają problem z osiągnięciem orgazmu. Lub, po prostu takich, które nie lubią długich sesji i chcą osiągnąć szczyt w krótkim czasie. Jest dość pokaźnych rozmiarów (ok. 23 cm), więc o schowaniu go do kosmetyczki możesz zapomnieć, ale sama intensywność doznań sprawia, że wybaczam mu to bez mrugnięcia okiem. Z pewnością będę po niego często sięgać.